
Nie nie, wbrew pozorom nie mam na myśli tego, co mogłoby się wydawać, że mam. Nie będę pisać o różnych frustracjach, które mogłyby przyjść ludziom do głowy. Pod pojęciem "syndromu pustego łóżka" rozumiem psycho-somatyczne cierpienie wynikające z nieobecności tego jedynego Kogoś, przy czym ów Ktoś jest najczęściej sprecyzowany. Jest to cierpienie, które - jak zauważyłem - odczuwa się najbardziej właśnie w łóżku, gdy powinniśmy zasypiać wtuleni w Tę Osobę, której przy nas nie ma. Strasznie to żałosne i rozpaczliwie smutne zasypiać z tą potworną świadomością samotności, obejmując powietrze, a nie tego Kogoś, i budzić się przytulając rąbek kołdry. To koszmarna rozpacz wynikająca ze świadomości tego, jak żałośni jesteśmy w naszym nieszczęściu. Żałość, której nic nie pocieszy. Dzień za dniem...noc za nocą. Psychiczne cierpienie, które sprawia, że ciało zwija się z bólu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz