poniedziałek, 19 stycznia 2009

GDY UMIERA CZŁOWIEK


Zauważyłem, że moje powolne umieranie stało sie dla mnie z czasem źródłem jakiejś masochistycznej przyjemności. Z lubością patrzę jak moi przyjaciele i znajomi obserwują mój upadek, mój rozkład. Jak obserwują proces obumierania mnie we mnie. Przyglądaja się, jak staję się coraz bardziej żałosny, coraz mniej odporny na bezlitosne zamachy losu na moją osobę. Stałem się dziełem sztuki, jednoosobowym spektaklem procesów obumierania, żywą instalacją nieszczęścia. Podziwiajcie mnie! Patrzcie! Oto umieram! Oto padam twarzą na bruk, a moje łzy mieszają się z błotem. Żadnych świętości. Żadnego tabu. Oto ja! Słaby, zrozpaczony, z wypłakanymi oczyma. Oto ja zobojętniały. Beznamiętnie przyjmujący kolejne ciosy. Patrzcie! oto ja, wasz przyjaciel. Zbierajcie się tłumnie i patrzcie jak worek bokserski zrobiony z mojej wyprawionej skury odbija sie od wprawnych pięści nieszczęść, z którymi się zmagam. Skóra już pęka, a zakrwawione wióry sypią się i wdeptywane są w ziemię. Patrzcie! Oto ja.Przyglądajcie sie procesom rozkładu kogoś, kto dawniej był człowiekiem, waszym przyjacielem. Obserwujcie. Spijajcie cierpienie z mojej twarzy i nasyćcie się nim. Oto ja.

niedziela, 18 stycznia 2009

NIEOBECNOŚĆ


Już wiem. Chyba zrozumiałem. Przysłuchiwałem się dziś rozważaniom na temat przykazania miłości. Pytanie brzmiało "Czy miłość może być przykazaniem? Czy można komuś nakazać, by kochał?". Konkluzja była taka, że nie może to być przykazanie w znaczeniu nakazu, ale pewna forma wewnętrznego imperatywu. Miłośc jako coś, czego potrzeba się rodzi, co jest przeczuwane, co domaga się realizacji. Pustka, domagająca się zapełnienia. Pamiętam dobrze takie zdanie, że nikt nie musi kochać, ale sprzeciwienie sie tej potrzebie zapełnienia pustki, zrealizowania owego przeczuwanego uczucia, jest pogwałceniem porządku świata.
I wtedy właśnie zrozumiałem co mi towarzyszy odkąd nie jestem z Nim. Pustka. To nie tak, że nie ma go przy mnie. Chodzi raczej o to, że stale towarzyszy mi jego nieobecność. Ciągle obecna przy mnie nieobecność. Nieobecność jako stworzenie, postać składająca się z pustki. Nie jestem samotny, do wzięcia. Jestem z jego nieobecnością. Budzę się wtulony w nią każdego ranka. Chodzę z nią za rękę po ulicy. Przytulam sie do niej. Mówię do niej. Pieszczę ją. Stale odczuwam jej obecność. Nadam jej imię Folamh, bo folamh znaczy pusty.
Edward Hall pisał, że podczas gdy Europejczycy dostrzegają przedmioty w pustej przestrzeni, Japończycy widzą pustą przestrzeń, jej kształty, wielkość, układ. Dopiero teraz zrozumiałem jak to wygląda w rzeczywistości. Przebywanie z niebytem.
Bardzo Go kocham

czwartek, 1 stycznia 2009

NOWOROCZNE ŁZY


Uciec. Oto co postanowiłem na Sylwestra. Pierwotny plan zakładał przepłakanie sylwestrowej nocy w samotności, bo miniony rok, to wyłącznie łzy, ale jako że w moim przypadku o samotność trudno, zdecydowałem się na oddalenie od rodziny. 

Cieszę się, że ten koszmarny rok już minął. Był najtragiczniejszy w moim życiu. Tyle nieszczęść, śmierci i niepowodzeń ile w moim życiu, nie zdarzyło się minionym roku w żadnej telenoweli. Nie będę za tym rokiem płakał, choć z pewnością mogę nazwać 2008 rokiem łez. 
Nie cieszę się jednak na nowe, bo choć gorzej być już nie może, to jednak nie zanosi się również na poprawę, co oznacza kolejne miesiące naznaczania moimi łzami wszystkich miejsc, w których się znajdę.
Z pewnością miniony rok bardzo mnie znieczulił. Patrzę z przerażeniem na to jak beznamiętnie przyjmuję wiadomości o kolejnych nieszczęściach i śmierciach wśród bliskich mi osób. Nieszczęście po prostu mi spowszedniało. Moja rozpacz nie jest w stanie obsłużyć wszystkich nieszczęść, które mają ostatnio miejsce w życiu moim i moich najbliższych, dlatego od paru miesięcy poprzestaję na ich odnotowywaniu.