niedziela, 30 listopada 2008

MONGOL ULS

Coś z zupełnie innej beczki - ubaw po pachy...

Jak donoszą media, Prezydent RP, Lech K., nieustraszony leśniczy ze spotu reklamowego domowej produkcji, udał się z oficjalną wizytą do Mongolii. Spotka się tam z prezydentem kraju, Nambarynem Enchbajarem, premierem, Sandżaginem Bajarem oraz przewodniczącym Wielkiego Churału Państwowego, Damdinem Demberełem. I niby on ma to wszystko spamiętać, biedaczysko? Już widzę co to będzie :-D

Syndrom pustego łóżka


Nie nie, wbrew pozorom nie mam na myśli tego, co mogłoby się wydawać, że mam. Nie będę pisać o różnych frustracjach, które mogłyby przyjść ludziom do głowy. Pod pojęciem "syndromu pustego łóżka" rozumiem psycho-somatyczne cierpienie wynikające z nieobecności tego jedynego Kogoś, przy czym ów Ktoś jest najczęściej sprecyzowany. Jest to cierpienie, które - jak zauważyłem - odczuwa się najbardziej właśnie w łóżku, gdy powinniśmy zasypiać wtuleni w Tę Osobę, której przy nas nie ma. Strasznie to żałosne i rozpaczliwie smutne zasypiać z tą potworną świadomością samotności, obejmując powietrze, a nie tego Kogoś, i budzić się przytulając rąbek kołdry. To koszmarna rozpacz wynikająca ze świadomości tego, jak żałośni jesteśmy w naszym nieszczęściu. Żałość, której nic nie pocieszy. Dzień za dniem...noc za nocą. Psychiczne cierpienie, które sprawia, że ciało zwija się z bólu.

czwartek, 27 listopada 2008

METAMORFOSES


W ostatnich miesiącach bardzo się zmieniłem. Zgorzkniałem, przycichłem, wypalił mnie ból. Nie jestem już tym kimś, kim byłem jeszcze parę miesięcy temu. Potrafię jeszcze tylko naśladować tę postać. To, kim kiedyś byłem, stało się tylko pozą, konwencją, zrogowaciało na kształt maski, pod którą kryje się istota będąca personifikacją smutku i nieszczęścia.

Niedawno spotkałem się z przyjaciółmi, których dość dawno nie widziałem i którzy o niczym nie wiedzą. Uznali, że jestem taki, jak dawniej - zupełnie się nie zmieniłem. Kochają mnie za to, czego tak naprawdę już we mnie nie ma. Dziwnie się z tym czułem. Czy gdyby wiedzieli jaki jestem teraz naprawdę, to ich miłość faktycznie by przetrwała? Czy kochaliby mnie za to kim jestem, czy może mając w pamięci to, kim kiedyś byłem. Jeżeli według nich ja się nie zmieniłem zupełnie, to czy moi przyjaciele, którzy według mnie, również są dokładnie tacy, jak dawniej, rzeczywiście zachowali cechy, za które tak bardzo ich pokochałem, czy może to też jest fikcja? Czy tak naprawdę jesteśmy przyjaciółmi? Czy każdy z nas ma swoją pozę, maskę, konwencję? Być może, gdyby wyszło na jaw jaki jest teraz naprawdę każdy z nas, okazałoby się, że już nic nas nie łączy?

wtorek, 25 listopada 2008

ILE...?

Ile miesięcy mogę czekać? Ile nocy przepłakać, zamiast przespać? Ile dni powtarzać sobie, że może jeszcze tylko jeden dzień, że może to już jutro? Ile razy wmawiać przyjaciołom, że te opuchnięte oczy, to od czytania? Przez ile miesięcy, ile razy i z ilu zajęć i spotkań wychodzić do toalety, żeby się wypłakać? Ile razy wymyślać nadzieję? Ile razy się okłamywać?

I czy okłamywanie siebie samego daje satysfakcję?...

poniedziałek, 24 listopada 2008

სიკვდილი - ŚMIERĆ


Ostatnio wiele jest śmierci wokół mnie i we mnie. Czasem mam wrażenie, że śmierć zatacza wokół mnie coraz węższe kręgi. Czy to źle?
Zauważylem przy tej okazji jak wielki jest rozdźwięk pomiędzy moim postrzeganiem śmierci, a tym, jak traktują ją inni. W Polsce, kraju katolickim, wybudowanym na chrześcijańskim fundamencie, ludzie panicznie boją się śmierci. Stosunek do śmierci to jeden z przykładów bardzo ciekawego zjawiska, polegającego na tym, że oficjalnie w coś wierzymy, wydaje nam się, że w to wierzymy, ale podświadomie, odczuwamy coś zupełnie innego. Tak więc ludzie, którzy od najmłodszych lat nasłuchali się o rozmaitych wizjach światełka w tunelu, raju i chórów anielskich, w rzeczywistości traktują śmierć tak, jak gdyby mieli być żywcem zamknięci w trumnie i pogrzebani i trwać tak już do końca świata, stając się placem zabaw dla cmentarnych żyjątek.
Dla mnie śmierć jest piękna. Śmierć to moment, gdy zmęczona ziemskim zamieszaniem dusza zdejmuje znoszone ubranie, którym jest ciało, i układa się do snu. Będzie to piękny sen, błogi i spokojny. Nie będzie w nim zamieszania, nie będzie złych ludzi, nie będzie cierpienia. Dusza zmróży oczka i odpłynie do krainy, w której nie będzie już roztrzęsiona ludzkimi zmartwieniami.
Śmierć jest dla mnie powrotem do snu, z którego przebudziliśmy się przychodząc na świat. Bo przecież już kiedyś nas nie było. I kiedy znów nas zabraknie, świat się nie zawali. Umrę ja. Umrą ludzie, którzy zachowali mnie w pamięci. I w ten sposób przestanę istnieć. Będę jedynie błogo śpiącą duszą, lekko wzdychającą przez sen po ciężko przepracowanych latach na ziemi.

SINUM

Przybądź Miły!
Nie bój się!
Oczy moje wypatrują Cię w mroku,
Czeka na Ciebie moje serce,
Rozgrzewa mnie nadzieja Twego przyjścia,
Jednak łzy, nim spadną na podłogę, zamarzają w chłodzie Twojej nieobecności.
Przyjdź Kochany!
Nie bój się swoich strachów.
Przyjdź, nie śpię.
Czekam.
W ciemności łzy w moich oczach wskażą Ci drogę.
Słuchając porad strachu rezygnujesz z tego, czego pragniesz.
Próbujesz uciec przed sobą.
Czy udawanie, że jesteś kimś innym, da Ci szczęście?
Czy jesteś pewien, że którejś nocy, 
Gdy krople deszczu będą uderzać o szyby,
Gdy Twoje białe włosy będą odbijać lodowate światło księżyca,
Gdy zmarszczki będą drżały na Twojej twarzy,
Nie poczujesz nagle obezwładniającego ciężaru świadomości,
że udawanie tak bardzo Cię pochłonęło, 
że nie zaznałeś prawdziwego szczęścia?
Nie udawaj szczęścia w nieswoim świecie.
Bądźmy dla siebie światem, w którym zaznamy szczęśliwości.
Przyjdź. Daj mi rękę. Spójrz mi w oczy i chodźmy razem.
Przyjdź mój Kochany.
Twe oczy jasne słońcem młodzieńczej radości.
Uśmiech Twój otwiera serce na spotkanie dobra.
Twój głos ciepły i spokojny daje mi poczucie bezpieczeństwa.
Radość Twa wśród przyjaciół miła jest mej duszy, bo pokazuje szczerość Twoich uczuć.
Twe ramię ciepłe objęło mnie nie raz,
a delikatna skóra Twojego policzka dotykała mej twarzy.
Przyjdź, mój Kochany!
Nie uciekaj!
Nie uważaj mnie za zło, które kazało Ci uciekać przed samym sobą,

lecz jako dobro, które pokaże Ci jak być szczęśliwym, nie ukrywając przed sobą własnych uczuć.

रंग

A gdybym miał coś powiedzieć o barwie mojej miłości?...Tu nie mam żadnych wątpliwości. Pomarańczowa! Pomarańczowa jak słońce, które kocham i pod któym byłem z nim tak szczęśliwy. Jak piękna, słodka, soczysta, aromatyczna pomarańcza, dokładnie taka jak te pomarańcze, które tak bardzo lubił jeść. Pomarańcze które obierał, gryzł, a słodki sok spływał po jego rękach...rękach które tak bardzo kocham, które tyle razy całowałem i których jeszcze tyle razy nie dane mi było ucałować. Miłość pomarańczowa jak boski płomień i jak gorące jądro ziemi. Jak lawa. Miłość pomarańczowa, niemal płomiennie czerwona. Miłość która pali w moim piecu i daje mi żyć. Miłość pomarańczowa jak ogień, w który chciałbym się za Nim rzucić. Jak ogień, który pewnego dnia mnie spali. Prochem jestem i w proch się obrócę.

Kocham go.

ZAPACH

Zastanawiam się czasem jaki zapach ma moja miłość. Czy to zapach jego skóry? Czy zapach jego powietrza, które delikatnie wydychał śpiąc koło mnie? Czy to zapach jego włosów kiedy całowałem go w głowę? Czy może to mój zapach, który tak bardzo mu się podobał. A może to moja miłość nie pachnie ani nim,ani mną,tylko tym,co kojarzy nam się z naszą miłością, zapachem, który pozostał we wspomnieniach szczęśliwych dni?

I jak silny jest ten zapach? Z jednej strony mam wrażenie, że to delikatny obłok, z drugiej zaś, zważywszy siłę moich uczuć, to raczej maleńka perfumeria, której klienci wypryskali wszystkie perfumy w powietrze.

Kocham go.

niedziela, 23 listopada 2008

ESPERANZA

Mogę na niego czekać wiele lat. Mogę cały ten czas poświęcić na przygotowanie do jego przyjścia. Żebym tylko wiedział, że to kiedyś nastąpi i że mam na co czekać...

sobota, 22 listopada 2008

MIEJSCA


Są miejsca, które kocham i w które nigdy nie wrócę, bo przypominają mi moje szczęście. Jest moje miasto, od którego chcę uciec, bo w każdej ulicy, każdym drzewie i kamieniu widzę Jego. I jestem ja. Jestem miłością do niego. Od siebie nie ucieknę.

piątek, 21 listopada 2008

WYWIADY

Obserwując Sarę Palin udzielającą wywiadu na tle zarzynanych indyków, posłankę Kruk udzielającą w dziwnym stanie wywiadu o tym, że umie robić "coś tam, coś tam", czy też brata prezydenta RP, Lecha K., który w jednym z wywiadów zapewnia, że jego partia dotrze do wyborców poprzez parafie, zastanawiam sie dlaczego te osoby za swoje wpadki nie płacą takiej ceny, jak ja za dobrze udzielone odpowiedzi. Dobrze udzielone...tylko może nie takie, jakich się ode mnie oczekuje :-(

czwartek, 20 listopada 2008

OBALMY PARĘ ARGUMENTÓW

Są w naszym życiu życzliwi ludzie. Przyjaciele. Czasami przypada im w udziale niewdzięczna rola - muszą nam wmawiać bzdury z miną pełną przekonania godnego lepszej sprawy. Zdarza się tak np. gdy ktoś nas zostawi, albo gdy jesteśmy nieszczęśliwie zakochani. Musimy wówczas wysłuchać tego steku bzdur, historyjek, mądrości zasłyszanych lub wyszukanych w poradnikach życia i dobrego humoru. Chcą dobrze, ale tylko to w ich słowach jest pokrzepiające.
Chciałbym obalić kilka tych "argumentów", które mają nas przekonać do poparzenia na nasze cierpienie z innego punktu widzenia. Wiem, że to wredne względem osób, które chcą da nas dobrze, ale nie można przecież bezkrytycznie przyjmować tych głupot. 

A zatem:

ON CIĘ NIE KOCHA. ZNAJDŹ SOBIE KOGOŚ INNEGO.

Bardzo mądra rada! Istotnie...pod warunkiem, że kochamy kogoś dlatego, że on nas kocha. W innym bowiem przypadku oczekiwanie, że przestaniemy kochać kogoś tylko dlatego, że brak jest wzajemności, wydaje się raczej absurdalne. Powiem więcej - szkoda, że w rzeczywistości tak to nie działa. Gdyby nasza miłość do kogoś sprawiała, że owa osoba również się w nas zakochuje, to nie byłoby problemów z serii "ja go kocham, a on mni nie". Również wtedy jednak argument "On Cię nie kocha, znajdź sobie innego" byłby nie tyle absurdalny, co niepotrzebny. Jeśli ja go kocham, to oczywiste, że i on kocha mnie.
Jrdnym słowem, to, że obiekt moich uczuć mnie nie kocha, nie jest dla mnie żadnym powodem do tego, żeby przestać go kochać. Mam nadzieję, że wyraziłem się jasno, bo zawiła to kwestia.

WEŹ SIĘ W GARŚĆ I ŻYJ DALEJ.

Tę kwestię poruszyłem już wczoraj i w pełni podtrzymuję to, co napisałem. To tak samo, jakby zamknąć kogoś w pokoju bez tlenu i oczekiwać, że będzie żył.

ZAPOMNIJ O NIM lub też PRZESTAŃ GO KOCHAĆ.

Tak. To bardzo lubię. O dziwo, bardzo trudno mi wyjaśnić komuś, kto namawia mnie do zaniechania uczucia, że prawdziwej miłości nie da się włączyć i wyłączyć, ani też kontrolować. Jeżeli w niesprzyjających okolicznościach jesteś w stanie "wygasić", "wyciszyć" w sobie "miłość", to oznacza to, że w rzeczywistości nie jest ona prawdziwa, że była to iluzja, którą stworzyłeś na własne potrzeby i w której się ulokowałeś.

środa, 19 listopada 2008

POWITANIE

Witam Szanownych Państwa.
Tymi właśnie słowy rozpoczyna się kojejny żałosny, żenujący i beznadziejny blog kolejnej nieszczęsnej duszyczki....a będzie jeszcze gorzej.
Najogólniej rzecz ujmując jest to blog chłopaka, który zakochał się w innym chłopaku i jest takim frajerem, nieudacznikiem, palantem, czy jak kto woli, że chce za wszelką cenę kultywować to nieszczęśliwe uczucie, wbrew woli całej reszty świata. Nieszczęśliwa miłość to chyba najpopularniejszy i najbardziej trywialny temat tych wszystkich grafomańskich pomiotów powszechnia zwanych blogami - tym bardziej przepraszam. Właśnie jednak odkryłem, że łatwiej jest zrozumieć to, co się czuje, próbując wytłumaczyć to komuś innemu.

"A skąd nazwa tego bloga?" - słusznie zapytacie. A ja odowiem. Tak właśnie brzmią dla mnie wszystkie "błyskotliwe" porady w stylu "Przecież nie możecie być razem. Znajdź sobie kogoś innego", lub też "Nie ten, to inny", "Nie ma ludzi niezastąpionych", "Głowa do góry. Weź się w garść i żyj dalej", "Wiesz, że nigdy nie będziecie razem. Musisz sobie jakoś z tym poradzić". To zupełnie tak, jakby ktoś zamknął mnie w pomieszczeniu bez tlenu i powiedział "Tlenu nie ma i nie będzię, ale weź się w garść i żyj bez tlenu".
Na tym blogu będę opisywał cudowne metody, zbiegi okoliczności i taktyki, które pozwalają dać innym jakże oczekiwane wrażnie, że truchło, którym jestem, żyje".